Sienkiewicz | Ogniem i mieczem | E-Book | www2.sack.de
E-Book

E-Book, Polish, 901 Seiten

Sienkiewicz Ogniem i mieczem


1. Auflage 2013
ISBN: 978-83-7903-824-4
Verlag: Ktoczyta.pl
Format: EPUB
Kopierschutz: 6 - ePub Watermark

E-Book, Polish, 901 Seiten

ISBN: 978-83-7903-824-4
Verlag: Ktoczyta.pl
Format: EPUB
Kopierschutz: 6 - ePub Watermark



' Ogniem i mieczem ' to pierwsza z trzech powie?ci historycznych b?d?cych cz??ci? 'Trylogii' Henryka Sienkiewicza. Akcja utworu rozgrywa si? w latach 1648-1651 w okresie powstania Chmielnickiego na Ukrainie. W powie?ci przeplata si? w?tek walk polsko-kozackich z histori? mi?osn? Jana Skrzetuskiego i Heleny Kurcewiczówny. Jan Skrzetuski, ?o?nierz chor?gwi Ksi?cia Jeremiego Wi?niowieckiego, wraca z Krymu i przypadkiem uwalnia z r?k opryszków dowódc? Kozaków, Bohdana Chmielnickiego. Powracaj?c do ?ubniów, pomaga Helenie Kurcewiczównie i zakochuje si? w niej na umór. Nie wie jednak, ?e kobieta zosta?a ju? obiecana innemu m??czy?nie, Bohunowi...

Sienkiewicz Ogniem i mieczem jetzt bestellen!

Autoren/Hrsg.


Weitere Infos & Material


Tom I   Rozdzial pierwszy Rok 1647 byl to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowaly jakowes kleski i nadzwyczajne zdarzenia. Wspólczesni kronikarze wspominaja, iz z wiosny szarancza w nieslychanej ilosci wyroila sie z Dzikich Pól i zniszczyla zasiewy i trawy, co bylo przepowiednia napadów tatarskich. Latem zdarzylo sie wielkie zacmienie slonca, a wkrótce potem kometa pojawila sie na niebie. W Warszawie widywano tez nad miastem mogile i krzyz ognisty w oblokach; odprawiano wiec posty i dawano jalmuzny, gdyz niektórzy twierdzili, ze zaraza spadnie na kraj i wygubi rodzaj ludzki. Nareszcie zima nastala tak lekka, ze najstarsi ludzie nie pamietali podobnej. W poludniowych województwach lody nie popetaly wcale wód, które podsycane topniejacym kazdego ranka sniegiem wystapily z lozysk i pozalewaly brzegi. Padaly czeste deszcze. Step rozmókl i zamienil sie w wielka kaluze, slonce zas w poludnie dogrzewalo tak mocno, ze – dziw nad dziwy! – w województwie braclawskim i na Dzikich Polach zielona run okryla stepy i rozlogi juz w polowie grudnia. Roje po pasiekach poczely sie burzyc i huczec, bydlo ryczalo po zagrodach. Gdy wiec tak porzadek przyrodzenia zdawal sie byc wcale odwróconym, wszyscy na Rusi oczekujac niezwyklych zdarzen zwracali niespokojny umysl i oczy szczególniej ku Dzikim Polom, od których latwiej nizli skadinad moglo sie ukazac niebezpieczenstwo. Tymczasem na Polach nie dzialo sie nic nadzwyczajnego i nie bylo innych walk i potyczek jak te, które sie doprawialy tam zwykle, a o których wiedzialy tylko orly, jastrzebie, kruki i zwierz polny. Bo takie to juz byly te Pola. Ostatnie slady osiadlego zycia konczyly sie, idac ku poludniowi, niedaleko za Czehrynem ode Dniepru, a od Dniestru – niedaleko za Humaniem, a potem juz hen, ku limanom i morzu, step i step, w dwie rzeki jakby w ramie ujety. Na luku Dnieprowym, na Nizu, wrzalo jeszcze kozacze zycie za porohami, ale w samych Polach nikt nie mieszkal i chyba po brzegach tkwily gdzieniegdzie „polanki” jakoby wyspa wsród morza. Ziemia byla de nomine Rzeczypospolitej, ale pustynna, na której pastwisk Rzeczpospolita Tatarom pozwalala, wszakze gdy Kozacy czesto bronili, wiec to pastwisko bylo i pobojowiskiem zarazem. Ile tam walk stoczono, ilu ludzi leglo, nikt nie zliczyl, nikt nie spamietal. Orly jastrzebie i kruki jedne wiedzialy, a kto z daleka doslyszal szum skrzydel i krakanie, kto ujrzal wiry ptasie nad jednym kolujace miejscem, to wiedzial, ze tam trupy lub kosci nie pogrzebione leza... Polowano w trawach na ludzi jakby na wilki lub suhaki. Polowal, kto chcial. Czlek prawem scigan chronil sie w dzikie stepy, orezny pasterz trzód strzegl, rycerz przygód tam szukal, lotrzyk lupu. Kozak Tatara, Tatar Kozaka. Bywalo, ze i cale watahy bronily trzód przed tlumami napastników. Step to byl pusty i pelny zarazem, cichy i grozny, spokojny i pelen zasadzek, dziki od Dzikich Pól, ale i od dzikich dusz. Czasem tez napelniala go wielka wojna. Wówczas plynely po nim jak fale czambuly tatarskie, pulki kozackie, to choragwie polskie lub woloskie; nocami rzenie koni wtórowalo wyciom wilków, glos kotlów i trab mosieznych lecial az do Owidowego jeziora i ku morzu, a na Czarnym Szlaku, na Kuczmanskim – rzeklbys: powódz ludzka. Granic Rzeczypospolitej strzegly od Kamienca az do Dniepru stanice i „polanki” i – gdy szlaki mialy sie zaroic, poznawano wlasnie po niezliczonych stadach ptactwa, które, ploszone przez czambuly, lecialy na pólnoc. Ale Tatar, byle wychylil sie z Czarnego Lasu lub Dniestr przebyl od strony woloskiej, to stepem równo z ptakami stawal w poludniowych województwach. Wszelako zimy owej ptactwo nie ciagnelo z wrzaskiem ku Rzeczypospolitej. Na stepie bylo ciszej niz zwykle. W chwili gdy rozpoczyna sie powiesc nasza, slonce zachodzilo wlasnie, a czerwonawe promienie jego rozswiecaly okolice pusta zupelnie. Na pólnocnym krancu Dzikich Pól, nad Omelniczkiem, az do jego ujscia, najbystrzejszy wzrok nie móglby odkryc jednej zywej duszy ani nawet zadnego ruchu w ciemnych, zaschnietych i zwiedlych burzanach. Slonce polowa tylko tarczy wygladalo jeszcze zza widnokregu. Niebo bylo juz ciemne, a potem i step z wolna mroczyl sie coraz bardziej. Na lewym brzegu, na niewielkiej wynioslosci podobniejszej do mogily niz do wzgórza, swiecily tylko resztki murowanej stanicy, która niegdys jeszcze Teodoryk Buczacki wystawil, a która potem napady starly. Od ruiny owej padal dlugi cien. Opodal swiecily wody szeroko rozlanego Omelniczka, który w tym miejscu skreca sie ku Dnieprowi. Ale blaski gasly coraz bardziej na niebie i na ziemi. Z nieba dochodzily tylko klangory zurawi ciagnacych ku morzu; zreszta ciszy nie przerywal zaden glos. Noc zapadla nad pustynia, a z nia nastal godzina duchów. Czuwajacy w stanicach rycerze opowiadali sobie w owych czasach, ze nocami wstaja na Dzikich Polach cienie poleglych, którzy zeszli tam nagla smiercia w grzechu, i odprawuja swoje korowody, w czym im zaden krzyz ani kosciól nie przeszkadza. Totez gdy sznury wskazujace pólnoc poczynaly sie dopalac, odmawiano po stanicach modlitwy za umarlych. Mówiono takze, ze one cienie jezdzców snujacych sie po pustyni zastepuja droge podróznym jeczac i proszac o znak krzyza swietego. Miedzy nimi trafialy sie upiory, które gonily za ludzmi wyjac. Wprawne ucho z daleka juz rozeznawalo wycie upiorów od wilczego. Widywano równiez cale wojska cieniów, które czasem przyblizaly sie tak do stanic, ze straze graly larum. Zapowiadalo to zwykle wielka wojne. Spotkanie pojedynczych cieniów nie znaczylo równiez nic dobrego, ale nie zawsze nalezalo sobie zle wrózyc, bo i czlek zywy zjawial sie nieraz i niknal jak cien przed podróznymi, dlatego czesto i snadnie za ducha mógl byc poczytanym. Skoro wiec noc zapadla nad Omelniczkiem, nie bylo w tym nic dziwnego, ze zaraz kolo opustoszalej stanicy pojawil sie duch czy czlowiek. Miesiac wychynal wlasnie zza Dniepru i obielil pustke, glowy bodiaków i dal stepowa. Wtem nizej na stepie ukazaly sie inne jakies nocne istoty. Przelatujace chmurki przeslanialy co chwila blask ksiezyca, wiec owe postacie to wyblyskiwaly z cienia, to znowu gasly. Chwilami nikly zupelnie i zdawaly sie topniec w cieniu. Posuwajac sie ku wynioslosci, na której stal pierwszy jezdziec, skradaly sie cicho, ostroznie, z wolna, zatrzymuja sie co chwila. W ruchach ich bylo cos przerazajacego, jak i w calym tym stepie, tak spokojnym na pozór. Wiatr chwilami podmuchiwal ode Dniepru sprawujac zalosny szelest w zeschlych bodiakach, które pochylaly sie i trzesly, jakby przerazone. Na koniec postacie znikly, schronily sie w cien ruiny. W bladym swietle nocy widac bylo tylko jednego jezdzca stojacego na wynioslosci. Wreszcie szelest ów zwrócil jego uwage. Zblizywszy sie do skraju wzgórza poczal wpatrywac sie w step uwaznie. W tej chwili wiatr przestal wiac, szelest ustal i zrobila sie cisza zupelna. Nagle dal sie slyszec przerazliwy swist. Zmieszane glosy poczely wrzeszczec przerazliwie: „Halla! Halla! Jezu Chryste! ratuj! bij!” Rozlegl sie huk samopalów, czerwone swiatla rozdarly ciemnosci. Tetent koni zmieszal sie z szczekiem zelaza. Nowi jacys jezdzce wyrosli jakby z pod ziemi na stepie. Rzeklbys: burza zawrzala nagle w tej cichej, zlowrogiej pustyni. Potem jeki ludzkie zawtórowaly wrzaskom strasznym, wreszcie ucichlo wszystko: walka byla skonczona. Widocznie rozegrywala sie jedna ze zwyklych scen na Dzikich Polach. Jezdzcy zgrupowali sie na wynioslosci; niektórzy pozsiadali z koni, przypatrujac sie czemus pilnie. Wtem w ciemnosciach ozwal sie silny i rozkazujacy glos: – Hej tam! skrzesac ognia i zapalic! Po chwili posypaly sie naprzód iskry, a potem buchnal plomien suchych oczeretów i luczywa, które podrózujacy przez Dzikie Pola wozili zawsze ze soba. Wnet wbito w ziemie drag od kaganka i jaskrawe padajace z góry swiatlo oswiecilo wyraznie kilkunastu ludzi pochylonych nad jakas postacia lezaca bez ruchu na ziemi. Byli to zolnierze ubrani w barwe czerwona, dworska, i wilcze kapuzy. Z tych jeden, siedzacy na dzielnym koniu, zdawal sie reszcie przywodzic. Zsiadlszy z konia zblizyl sie do owej lezacej postaci i spytal: – A co, wachmistrzu? zyje czy nie zyje? – Zyje, panie namiestniku, ale charcze; arkan go zdlawil. – Co zacz jest? – Nie Tatar, znaczny ktos. – To i Bogu dziekowac. Tu namiestnik popatrzyl uwaznie na lezacego meza. – Cos jakby hetman – rzekl. – I kon pod nim tatar zacny, jak lepszego u chana nie znalezc – odpowiedzial wachmistrz. – A ot tam go trzymaja. Porucznik spojrzal i twarz mu sie rozjasnila. Obok dwóch szeregowych trzymalo rzeczywiscie dzielnego rumaka, który tulac uszy i rozdymajac chrapy wyciagal glowe i pogladal przerazonymi oczyma na swego pana. – Ale kon, panie namiestniku, bedzie nasz? – wtracil tonem pytania wachmistrz. – A ty, psiawiaro, chcialbys chrzescijanowi konia w stepie odjac? – Bo zdobyczny... Dalsza rozmowe przerwalo silniejsze chrapanie...



Ihre Fragen, Wünsche oder Anmerkungen
Vorname*
Nachname*
Ihre E-Mail-Adresse*
Kundennr.
Ihre Nachricht*
Lediglich mit * gekennzeichnete Felder sind Pflichtfelder.
Wenn Sie die im Kontaktformular eingegebenen Daten durch Klick auf den nachfolgenden Button übersenden, erklären Sie sich damit einverstanden, dass wir Ihr Angaben für die Beantwortung Ihrer Anfrage verwenden. Selbstverständlich werden Ihre Daten vertraulich behandelt und nicht an Dritte weitergegeben. Sie können der Verwendung Ihrer Daten jederzeit widersprechen. Das Datenhandling bei Sack Fachmedien erklären wir Ihnen in unserer Datenschutzerklärung.